Szedł powoli zapełnionymi ulicami
Paryża, nie zwracając uwagi na mijających go zabieganych ludzi.
Nie mógł uwierzyć, że jego życie zmieniło się tak diametralnie
podczas jednego z pobytów za granicą. Dlaczego akurat teraz? Kiedy
wszystko w jego życiu wydawało się poukładane i było w jak
najlepszym porządku, to właśnie w tym momencie wszystko odwróciło
się o 180 stopni. Spotkał dziewczynę dzięki której zrozumiał co
to miłość mimo przeciwności, może i był idiotą że ją kochał,
ale nie potrafił tego zmienić. To właśnie miłość do niej
zaprowadziła go do tego miejsca. Miejsca, które może być końcem
zarówno jak i początkiem...Ale jaki będzie ostateczny wynik tej
rozgrywki ? Na to pytanie nikt nie znał odpowiedzi, przynajmniej na
razie.
W końcu doszedł do skraju
rozciągającego się wzdłuż głównej ulicy parku.
Nerwowo rozglądną się za oczekiwanym
pojazdem, po czym odetchnął głęboko i oparł się o jedną ze
ścian stojącego w tym miejscu budynku.
Po jakichś 20 minutach czekania,
przybyło to na co czekał.
Czarne BMW zatrzymało się tuż obok
niego.
-Nathan, jesteś pewny? Możemy jeszcze
wszystko odwołać – powiedział George wychylając się
z auta
-Dobrze wiesz, że tego nie zrobię –
odparł Nath i usiadł na tylnym siedzeniu pojazdu
Ruszyli z piskiem opon i nie zwalniali
tempa, dopóki nie znaleźli się na obrzeżach miasta.
Przez przyciemnione szyby samochodu nie
było widać zbyt wiele, ale i bez tego dobrze wiedział,
że w takie miejsca nie przyjeżdża
się na weekendowy odpoczynek z rodziną.
W końcu dotarli na miejsce.
Powoli wysiedli z auta i udali się w
kierunku hebanowych drzwi jednego z budynków.
Nathan coraz bardziej niepewny swojej
decyzji nerwowo zaciskał i rozluźniał dłonie.
-A może jednak... - zaczął George
-Zrób po prostu co co masz zrobić, a
resztę zostaw mnie, ok? - przerwał mu Nathan, a tamten
w odpowiedzi skinął jedynie głową.
Kiedy dotarli do następnych drzwi,
George kazał zaczekać chłopakowi, a sam wszedł do środka.
Po kilku minutach brunet został
zaproszony do wnętrza pokoju...
Gdy już się tam znalazł, rozglądnął
się po pomieszczeniu. Był to dość obszerny pokój z zasłoniętymi
oknami, dlatego nie dostawało się do niego zbyt wiele światła. Na
jego środku stał stół. I właściwie to on stanowił całe
umeblowanie nie licząc stojących po jego obydwu schodach dwóch
foteli. Jeden z nich był już zajęty...
-Proszę, proszę Nathan Sykes,
bożyszcz nastolatek we własnej osobie odwiedza moją skromną
posiadłość? Nigdy bym się nie spodziewał, ba, nie marzył bym o
takim spotkaniu – 'przywitał się' mężczyzna siedzący przy
stole
Brunet wbił w niego zdeterminowany
wzrok i niewzruszony powitaniem gangstera stał nieruchomo w miejscu.
-Ależ niech się pan nie krępuje,
proszę siadać – powiedział tamten wskazując na fotel
naprzeciwko siebie
-Czemu to robisz, co? Lubisz patrzeć
na śmierć, na zwłoki ludzi? Czy może raczej zależy ci na tym by
to ci którzy żyją cierpieli? - wybuchnął Nathan gestykulując
rękami – Dlaczego jesteś taki człowiekiem? Co za traumatyczne
zdarzenia skrywasz za tą maską? Bili cię, molestowali? - a na
błysk w oku mafiozy dodał -Ojciec, czy matka?
Na te słowa mężczyzna zerwał się
gwałtownie z zajmowanego przez siebie miejsca i w mgnieniu oka
pokonał dzielącą go od swojego 'gościa' odległość. Następnie
patrząc chłopakowi prosto w oczy z całej siły kopnął go od tyłu
w kolano, a w ciszy która panowała w pomieszczeniu słychać było
charakterystyczny trzask łamanej kości. Brunet syknął, a jego
twarz wykrzywił grymas bólu.
Po chwili leżał na ziemi trzymając
się za bolące miejsce.
-Mówiłem ci, żebyś usiadł –
skarcił go spokojnym głosem – A teraz możemy spokojnie
porozmawiać bo każdy z nas zna już swoje miejsce w tej hierarchii,
czyż nie? - dodał – A teraz młody człowieku wyjaśnij mi z
łaski swojej w jakiej sprawie zawitałeś w moje skromne progi
-Zostaw Adrianne i jej brata w spokoju
gnoju! - wycedził Nath przez zaciśnięte zęby
W odpowiedzi gangster wyjął zza pasa
broń, a jej lufę skierował w głowę chłopaka przyciskając ją
do jego czoła i zgniatając butem jego roztrzaskane kolano. Brunet
wrzasnął z bólu.
-Grzeczniej zakochańcu (pamiętasz
wariacie? xp), grzeczniej, a tak poza tym to nikt nie kazał im się
ze mną zadawać, Matt sam przyszedł tu niczym zbity szczeniak, a ja
go przygarnąłem, zająłem się nim kiedy rodzina go zostawiła, a
potem … potem zjawiła się jego cudna siostrzyczka, która chciała
odkupić swoje winy zabierając go z powrotem do rodzinki i
opowiadając mu bajeczki jak to za nim się strasznie stęsknili. Ale
my też jesteśmy rodziną, gdy jest się z nami to potem nie można
nas od tak zostawić jak byle gówno. Jeśli raz to jesteś to nie ma
powrotu kochanieńki...
-To ty jesteś gównem, które teraz
mści się za to, że nie miało prawdziwej rodziny. Odbierasz ją
innym bo sam nigdy nie wiedziałeś jak to jest być kochanym i
potrzebnym. Stałeś się zwykłą nieczułą świnią!
Na te słowa zebrał pistoletem w
głowę. Świat wokół niego zaczął wirować i opadł bezwładnie
na posadzkę.
-Chciałem z tobą porozmawiać
normalnie... ale widzę, że nie okazujesz mi żadnego szacunku, więc
zakończymy w tym momencie naszą rozmowę – powiedział ładując
broń
A potem pośród panującej ciszy
nastąpił strzał.
......................................................................................................
Strasznie przepraszam wszystkich, że tak długo nie dodawałam rdz :)
Mam nadzieję, ze mi wybaczycie ^^
A oto macie tutaj przed ostatni rdz tego opo ;)
Fajnie by było gdybyście mnie nie udusiły za zakończenie, ale nie wiem czy bd mieć tyle szczęścia xp
W każdym razie chciałabym podziękować Wam za to że jesteście ze mną, bo to dzięki Wam piszę ;*
Z dedykacją dla wszystkich którzy zostawili kom pod ostatnim rdz ;****
+ wszystkie zastrzeżenia co do tego rdz jak i innych rzeczy piszcie w komach albo na moje gg 42810714 ;)
A tych którym podoba się to co piszę, zachęcam do czytania mojego drugiego bloga, ktr link znajduje się wyżej ;) oraz jeśli chcecie 3 opo wystarczy zrobić tylko jedno, skomentować ;***
Do następnego rdz ;***
Wasza Sierr ;****